Strona
główna »
Matura cd »
Ściągi z polskiego wypracowania z polskiego »
Wypracowania z polskiego - spis
»
>>>Kup
"matura cd" !!!<<<
Wypracowanie to zostało zamieszczone automatycznie poprzez
przekonwertowanie plików DOC na TXT. Skutkiem czego niektóre wypracowania są
zamieszczone w nieestetyczny sposób za co bardzo przepraszamy wiąże się to z
brakiem tabel i formatowania tekstu w plikach txt jak to ma miejsce w
oryginalnych plikach doc zamieszczonych na płycie. Zamieszczone wypracowanie
jest jedynie elementem informacyjnym i potwierdzającym wielkość naszego zbioru.
Poniżej przedstawione jest jedynie początkowa część wypracowania
znajdującego się na matura cd.
Oczywiście nie przedstawiamy całości
w celu zabezpieczenia się przed kopiowaniem.
Kiedy Ramzes przyszedł nazajutrz odwiedzić swego syna, znalazł Sarę rozpływającą się we łzach. Zapytał o powód. Z początku odpowiedziała, że nic jej nie jest, potem, że jej smutno, wreszcie - upadła do nóg Ramzesowi z wielkim płaczem.
- Panie... panie mój!... szeptała. - Wiem, że mnie już nie kochasz, ale przynajmniej siebie nie narażaj...
- Kto powiedział, że cię już nie kocham? - spytał zdziwiony książę.
- Masz przecie trzy nowe kobiety w swym domu... - panny wielkich rodów...
- A więc o to chodzi...
- I jeszcze narażasz się dla czwartej... dla przewrotnej Fenicjanki...
Książę zmięszał się. Skąd Sara mogła dowiedzieć się o Kamie i odgadnąć, że jest przewrotna?...
- Jak pył wciska się do skrzyni, tak niegodziwe wieści wpadają do najspokojniejszych domów - rzekł Ramzes. - Któż ci mówił o Fenicjance?
- Czy ja wiem kto? Zła wróżba i serce moje.
- Więc są nawet i wróżby?...
- Straszne! Jedna stara kapłanka dowiedziała się podobno z kryształowej kuli, że wszyscy zginiemy przez Fenicjan, a przynajmniej ja i... mój syn!... - wybuchnęła Sara.
- I ty, która wierzysz w Jedynego, w Jehowę, ty lękasz się bajań jakiejś głupiej staruchy, a może intrygantki?... Gdzież twój wielki Bóg?...
- Mój Bóg jest tylko moim, a tamci - twoimi, więc muszę ich szanować.
- Zatem ta stara mówiła ci o Fenicjanach? - pytał Ramzes.
- Ona wróżyła mi dawniej, jeszcze pod Memfisem, że powinnam wystrzegać się Fenicjanki - odparła Sara. - Ale dopiero tu wszyscy mówią o jakiejś kapłance fenickiej. Czy ja wiem, może tylko coś majaczy mi się w stroskanej głowie. Powiadali nawet, że gdyby nie jej uroki, nie skoczyłbyś panie, wtedy do areny... Ach, gdyby cię byk zabił!... Jeszcze i teraz, kiedy myślę o nieszczęściu, jakie cię mogło spotkać, serce we mnie zastyga...
- Śmiej się z tego, Saro - przerwał wesoło książę.
- Kogo ja przygarnę do siebie, stoi tak wysoko, że go żaden strach nie powinien dosięgać... Tym mniej głupie wieści.
- A nieszczęście? Czyliż jest dość wysoka góra, na którą nie doleciałby jego pocisk?...
- Macierzyństwo zmęczyło cię, Saro - rzekł książę - a gorąco rozstraja twoje myśli, i dlatego frasujesz się bez powodu. Bądź spokojna i czuwaj nad moim synem.
Człowiek - mówił w zamyśleniu - kimkolwiek on jest: Fenicjaninem czy Grekiem, może szkodzić tylko podobnym sobie istotom, ale nie nam, którzy jesteśmy bogami tego świata.
- Co powiedziałeś o Greku?... Jaki Grek?... - spytała niespokojnie Sara.
- Ja powiedziałem: Grek?... Nic o ty nie wiem. Może wymknął mi się podobny wyraz, a może ty przesłyszałaś się.
Ucałował Sarę i swego syna i pożegnał ich. Ale nie odpędził niepokoju.
„Raz trzeba sobie powiedzieć - myślał - że w Egipcie nie ukryje się żadna tajemnica. Mnie śledzą kapłani i moi dworzanie nawet wówczas, gdy są czy tylko udają pijanych, a nad Kamą czuwają wężowe źrenice Fenicjan. Jeżeli dotychczas nie ukryli jej przede mną, niewiele muszą dbać o jej cnotę. Zresztą wobec kogo?... Wobec mnie, któremu sami odsłonili oszustwa swojej świątyni!... Kama będzie należała do mnie... Zbyt wiele mają w tym interesu, ażeby chcieli ściągać mój gniew na siebie...”
W parę dni przyszedł do księcia święty kapłan Mentezufis, pomocnik dostojnego Herhora w ministerium wojny. Ramzes patrząc na bladą twarz i spuszczone oczy proroka odgadł, że i ten już wie o Fenicjance, a może nawet, z kapłańskiego stanowiska, zechce mu robić wymówki. Ale Mentezufis tym razem nie dotknął sercowych spraw następcy. Przywitawszy księcia z urzędową miną prorok usiadł na wskazanym miejscu i zaczął:
- Z memfijskiego pałacu pana wieczności zawiadomiono mnie, że w tych czasach przyjechał do Pi-Bast wielki kapłan chaldejski Istubar, nadworny astrolog i doradca jego miłości króla Assara...
Książę chciał podpowiedzieć Mentezufisowi cel przybycia Istubara, ale przygryzł wargi i zmilczał.
- Zaś znakomity Istubar - ciągnął kapłan - przywiózł ze sobą dokumenta, na mocy których dostojny Sargon, powinowaty i satrapa jego miłości króla Assara, zostaje u nas posłem i pełnomocnikiem tegoż potężnego króla...
Ramzes o mało nie wybuchnął śmiechem. Powaga, z jaką Mentezufis raczył odsłonić cząstkę tajemnic od dawna znanych księciu, napełniła go wesołością i - pogardą.
„Więc ten kuglarz - myślał następca - nawet nie przeczuwa w sercu swoim, że ja znam wszystkie ich szalbierstwa?...”
- Dostojny Sargon i czcigodny Istubar - mówił Mentezufis - udadzą się do Memfis ucałować nogi jego świątobliwości. Pierwej jednak wasza dostojność, jako namiestnik, raczysz przyjąć łaskawie obu tych dygnitarzy tudzież ich świtę.
- Bardzo chętnie - odparł książę - a przy sposobności spytam ich: kiedy Asyria zapłaci nam zaległe daniny?
- Wasza dostojność zrobiłbyś to? - rzekł kapłan patrząc mu w oczy.
- Przede wszystkim to!... Nasz skarb potrzebuje danin...
Mentezufis nagle powstał z siedzenia i uroczystym, choć zniżonym głosem rzekł:
- Namiestniku pana naszego i rozdawcy życia: w imieniu jego świątobliwości zabraniam ci mówić z kimkolwiek o daninach, a nade wszystko z Sargonem, Istubarem i kimkolwiek z ich świty.
Książę pobladł.
- Kapłanie - rzekł, również powstając - na jakiej zasadzie przemawiasz do mnie tonem zwierzchnika?...
Mentezufis odchylił szatę i zdjął ze szyi łańcuszek, na którym był jeden z pierścieni faraona.
Namiestnik obejrzał go, pobożnie ucałował i zwróciwszy kapłanowi odparł:
- Spełnię rozkazy jego świątobliwości, mego pana i ojca.
Znowu obaj usiedli i książę zapytał kapłana:
- Czy wasza dostojność nie mógłbyś mnie objaśnić: dlaczego Asyria nie ma nam płacić danin, które od razu wydobyłyby skarb państwa z kłopotów?
- Bo my nie mamy sił zmusić Asyrii do płacenia nam danin - odparł zimno Mentezufis. - Mamy sto dwadzieścia tysięcy wojska, Asyria zaś około trzystu tysięcy. Mówię to waszej dostojności całkiem poufnie, jako wysokiemu urzędnikowi państwa.
- Rozumiem. Ale dlaczego ministerium wojny, w którym służysz, zmniejszyło naszą waleczną armię o sześćdziesiąt tysięcy ludzi?
- Ażeby dochody na dwór jego świątobliwości powiększyć o dwanaście tysięcy talentów - rzekł kapłan.
- Aha!... Powiedzże mi, wasza dostojność - ciągnął książę - w jakim tedy celu jedzie Sargon do stóp faraona?
- Nie wiem.
- Aha! Ale dlaczego ja nie mam wiedzieć, ja, następca tronu?...
- Bo są tajemnice państwa, które zna zaledwie kilku dostojników...
- I których mógłby nawet nie znać mój najczcigodniejszy ojciec?...
- Z pewnością - odparł Mentezufis - że są rzeczy, o których mógłby nie wiedzieć nawet jego świątobliwość, gdyby nie posiadał najwyższych święceń kapłańskich.
- Dziwna rzecz! - mówił książę po namyśle - Egipt jest własnością faraona i mimo to mogą dziać się w państwie sprawy nie znane faraonowi?... Wytłomacz mi to, wasza dostojność.
- Egipt jest przede wszystkim, a nawet jedynie i wyłącznie własnością Amona - rzekł kapłan. - Jest zatem konieczne, aby ci tylko znali najwyższe tajemnice, którym Amon objawia swoją wolę i plany.
Książę słuchając doznawał takich uczuć, jakby go przewracano na łożu wybitym sztyletami i jeszcze - podkładano ogień.
Mentezufis chciał podnieść się, namiestnik zatrzymał go.
- Jeszcze słowo - mówił łagodnie. - Jeżeli Egipt jest tak słabym, że nie wolno nawet wspomnieć o asyryjskich daninach...
Zadyszał się.
- Jeżeli jest tak nędznym - ciągnął - to jakaż pewność, że nas nie napadną Asyryjczycy?
- Od tego można zabezpieczyć się traktatami - odparł kapłan.
Następca machnął ręką.
- Nie ma traktatów dla słabych! - rzekł - nie zasłonią granic srebrne tablice zapisane ugodami, jeżeli za nimi nie staną włócznie i miecze.
- A któż waszej dostojności powiedział, że u nas nie staną?
- Ty sam. Sto dwadzieścia tysięcy ludzi muszą ustąpić przed trzystoma tysiącami. No, a gdyby Asyryjczycy raz do nas weszli, z Egiptu zostałaby pustynia...
Mentezufisowi zapłonęły oczy.
- Gdyby weszli do nas - zawołał - kości ich nigdy nie zobaczyłyby swej ziemi!... Uzbroilibyśmy całą szlachtę, pułki robotnicze, nawet przestępców z kopalń... Wydobylibyśmy skarby ze wszystkich świątyń... I spotkałaby się Asyria z pięciomaset tysiącami egipskich wojowników...
Ramzes był zachwycony tym wybuchem patriotyzmu kapłana. Schwycił go za rękę i rzekł:
- Więc jeżeli możemy mieć taką armię, dlaczego nie napadamy na Babilon?... Czyliż wielki wojownik Nitager nie błaga nas o to od kilku lat?... Czyliż jego świątobliwość nie niepokoi się wrzeniem Asyrii?... Gdy im pozwolimy zebrać siły, walka będzie trudniejsza, ale gdy rozpoczniemy sami...
Kapłan przerwał mu.
- Czy ty wiesz, książę - mówił - co to jest wojna, i to jeszcze taka wojna, do której trzeba iść przez pustynią?
Kto zaręczy, że nim dotarlibyśmy do Eufratu, połowa naszej armii tragarzy nie wyginęłaby z trudów?
- Wyrównalibyśmy to jedną bitwą - wtrącił Ramzes.
- Bitwa!... - powtórzył kapłan. - A czy wiesz, książę, co to jest bitwa?...
- Spodziewam się! - odparł dumnie następca uderzając w miecz.
Mentezufs wzruszył ramionami.
- A ja mówię ci, panie, że ty nie wiesz, co to jest bitwa. Owszem, masz nawet o niej całkiem fałszywe pojęcie z manewrów, na których zawsze bywałeś zwycięzcą, choć nieraz powinieneś być zwyciężonym...
Książę spochmurniał. Kapłan wsunął rękę za swoją szatę i nagle spytał:
- Zgadnij, wasza dostojność, co trzymam?
- Co?... - powtórzył zdziwiony książę.
- Zgadnij prędko i dobrze - nalegał kapłan - bo jeżeli omylisz się, zginą dwa twoje pułki...
- Trzymasz pierścień - odparł rozweselony następca.
Mentezufis otworzył rękę: był w niej kawałek papirusa.
- A teraz co mam?... - spytał znowu kapłan.
- Pierścień.
- Otóż nie pierścień, tylko amulet boskiej Hator - rzekł kapłan. - Widzisz, panie - mówił dalej - to jest bitwa. W czasie bitwy los co chwila wyciąga do nas rękę i każe jak najśpieszniej odgadywać zamknięte w niej niespodzianki. Mylimy się lub zgadujemy, ale biada temu, kto częściej omylił się, aniżeli odgadł... A stokroć biada tym, przeciw komu los odwraca się i zmusza do omyłek !...
- A jednak ja wierzę, ja czuję tu... - zawołał następca bijąc się w piersi - że Asyria musi być zdeptana!
- Oby przez usta twoje przemawiał bóg Amon - rzekł kapłan. - I tak jest - dodał - Asyria będzie poniżona, może nawet twoimi rękoma, panie, ale nie zaraz... nie zaraz!...
Mentezufis pożegnał go, książę został sam. W jego sercu i głowie huczało.
„A więc miał słuszność Hiram, że oni nas oszukują - myślał Ramzes. - Teraz i ja już jestem pewny, że nasi kapłani zawarli z chaldejskimi jakąś umowę, którą jego świątobliwość będzie musiał zatwierdzić. Będzie musiał!... czy słyszano o podobnej potworności?... On, pan żyjącego i zachodniego świata, on musi podpisywać umowy wymyślone przez intrygantów!.. „
Tchu mu brakło.
„Swoją drogą święty Mentezufis zdradził się. Więc to tak jest, że w razie potrzeby Egipt może wystawić półmilionową armię?... Nawet nie marzyłem o podobnej sile!... I oni myślą, że ja będę lękał się ich bajek o losie, który nam każe rozwiązywać zagadki. Niechbym miał tylko dwieście tysięcy wojska wymusztrowanego jak nasze greckie i libijskie pułki, a podejmę się rozwiązać wszystkie zagadki na ziemi i niebie.”
Zaś czcigodny prorok Mentezufis wracając do swej celi mówił w sobie:
„Zapalona to głowa, kobieciarz, awanturnik, ale potężny charakter. Po słabym dzisiejszym faraonie bodajże ten przypomni nam czasy Ramzesa Wielkiego. Za dziesięć lat złe gwiazdy odmienią się, on dojrzeje i skruszy Asyrią. Z Niniwy zostaną gruzy, święty Babilon odzyska należne dostojeństwo a jeden najwyższy Bóg, Bóg egipskich i chaldejskich proroków, zapanuje od Pustyni Libijskiej aż het do najświętszej rzeki Gangesu...
Byle tylko nasz młodzik nie ośmieszył się nocnymi wędrówkami do kapłanki fenickiej!... Gdyby go zobaczono w ogrodzie Astoreth, lud mógłby myśleć, że na...
>>>Kup
"matura cd" !!!<<<