Strona
główna »
Matura cd »
Ściągi z polskiego wypracowania z polskiego »
Wypracowania z polskiego - spis
»
>>>Kup
"matura cd" !!!<<<
Wypracowanie to zostało zamieszczone automatycznie poprzez
przekonwertowanie plików DOC na TXT. Skutkiem czego niektóre wypracowania są
zamieszczone w nieestetyczny sposób za co bardzo przepraszamy wiąże się to z
brakiem tabel i formatowania tekstu w plikach txt jak to ma miejsce w
oryginalnych plikach doc zamieszczonych na płycie. Zamieszczone wypracowanie
jest jedynie elementem informacyjnym i potwierdzającym wielkość naszego zbioru.
Poniżej przedstawione jest jedynie początkowa część wypracowania
znajdującego się na matura cd.
Oczywiście nie przedstawiamy całości
w celu zabezpieczenia się przed kopiowaniem.
Od baszt Świętej Trójcy do wszystkich szczytów skał, po prawej, po lewej, z tyłu i na przodzie leży mgła śnieżysta, blada, niewzruszona, milcząca, mara oceanu , który niegdyś miał brzegi swoje, gdzie te wierzchołki czarne, ostre, szarpane, i głębokości swoje, gdzie dolina, której nie widać, i słońce, które jeszcze się nie wydobyło.
Na wyspie granitowej, nagiej, stoją wieże zamku, wbite w skałę pracą dawnych ludzi i zrosłe ze skałą jak pierś ludzka z grzbietem u centaura . - Ponad nimi sztandar się wznosi, najwyższy i sam jeden wśród szarych błękitów.
Powoli śpiące obszary budzić się zaczną - w górze słychae szumy wiatrów - z dołu promienie się cisną - i kra z chmur pędzi po tym morzu z wyziewów.
Wtedy inne głosy, głosy ludzkie, przyrnieszają się do.tej znikomej burzy i niesione na mglistych bałwanach roztrącą się o stopy zamku.
Widna przepaść wśród obszarów, co pękły nad nią.
Czarno tam w jej głębi, od głów ludzlcich czarno - dolina cała zarzucona głowami ludzkimi, jako dno morza głazami.
Słońce ze wzgórzów na skały wstępuje - w złocie unoszą się, w złocie roztapiają się chmury, a im bardziej níkną, tym lepiej słychać wrzaski, tym lepiej dojrzeć można tłumy płynące u dołu.
Z gór podniosły się mgły - i konają teraz po nicościach błękitu. - Dolina Świętej Trójcy obsypana światłem migającej broni i lud ciągnic zewsząd do niej, jak do równiny Ostatlniego Sądu.
Katedra w zamku Świętej Trójcy.
Panowie, Senatorzy, Dygnitarze siedzą po obu stronach, każdy pod posągiem jakiego króla lub rycerza - za posągami tłumy szlachty - przed wielkim ołtarzem w głębi A r c y b i s k u p. w krześle złoconym, z mieczem na kolanach - za ołtarzem C h ó r k a p ł a n ó w - Mąż stoá w progu przez chwilę, potem zaczyna iść powoli ku A r c y b i s k u p o w t ze sztandarem w ręku.
CHÓR KAPŁANÓW
Ostatnie sługi Twoje, w ostatnim kościele Syna Twego, błagamy Cię za czcią ojców naszych. - Od nieprzyjaciół wyratuj nas, Panie!
PIERWSZY HRABIA
Patrz, z jaką dumą spogląda na wszystkich.
DRUGI HRABIA
Myśli, że świat podbił.
TRZECI HRABIA
A on się tylko nocą przedarł przez obóz chłopów.
PIERWSZY HRABIA
Sto trupów położył, a dwieście swóich stracił.
DRUGI HRABIA
Nie dajmy, by go wodzem obrali.
MĄŻ
Klęka przed Arcybiskupem.
U stóp twoich składam zdobycz moją.
ARCYBISKUP
Przypasz miecz ten, błogosławiony niegdyś ręką św. Floriana.
GŁOSY
Niech żyje hr. Henryk - niech żyje!
ARCYBISKUP
I przyjm ze znakiem Krzyża Św. dowództwo w tym zamku, ostatnim państwie naszym - wolą wszystkich mianuję cię wodzem.
GŁOSY
Niech żyje - niech żyje!
GŁOS JEDEN
Nie pozwalam !
INNE GŁOSY
Precz - precz - za drzwi ! - Niech żyje Henryk !
MĄŻ
Jeśli kto ma co do zarzucenia mnie, niechaj wystąpi, wśród tłumu się nie kryje.
Chwila milczenia.
Ojcze, szablę tę biorę i niech mi Bóg zrządzi zgon prędki, zawczesny, jeśli nią ocalić was nie zdołam.
CHÓR KAPŁANÓW
Daj mu siłę - daj mu Ducha Świętego, Panie! - Od nieprzyjaciół wyratuj nas, Panie!
MĄŻ
Teraz przysięgnijcie wszyscy, że chcecie bronić wiary i czci przodków waszych - że głód i pragnienie umorzy was do śmierci, ale nie do hańby - nie do poddania sig - nie do ustąpienia choćby jednego z praw Boga waszego lub wa-
szych.
GŁOSY
Przysięgamy.
A r c y b i s k u p klęka i krzyż wznosi. Wszyscy klękają.
CHÓR
Krzywoprzysiężca gniewem Twoim niech obarczon będzie ! - Bojaźliwy gniewem Twoim niech obarczon będzie !- Zdrajca gniewem Twoim niech obarczon będzie!
GŁOSY
Przysięgamy.
MĄŻ
Dobywa miecza.
Teraz obiecuję wam sławę - u Boga wyproście zwycięstwo.
Otoczony tłumem wychodzi.
Jeden z dziedzińców Świętej Trójcy - Mąż - h r a b i o w i e- barony - książęta - księża - szlachta.
HRABIA
Na stronę odprowadza M ę ż a.
Jakże - wszystko stracone?
MĄŻ
Nie wszystko - chyba że wam serca zabraknie przed czasem.
HRABIA
Przed jakim czasem?
MĄŻ
Przed śmiercią.
BARON
Odprowadza go w inszą stronę.
Hrabio, podobno widziałeś się z tym okropnym człowiekiem? - Będzież on miał litości choć trochę nad nami, kiedy się dostaniem w ręce jego?
MĄŻ
Zaprawdę ci mówię, że o takiej litości żaden z ojców twoich nie słyszał - zowie się szubienica.
BARON
Trza się bronić jak można.
MĄŻ
Co Książę mówi?
KSIĄŻĘ
Parę słów na boku.
Odchodzi z nim.
To wszystko dobre dla gminu, ale między nami oczywistym jest, że się oprzeć nie zdołamy.
MĄŻ
Cóż więc pozostaje?
KSIĄŻĘ
Obrano cię wodzem, a zatem do ciebie należy rozpocząć układy.
MĄŻ
Ciszej - ciszej!
KSIĄŻĘ
Dlaczego?
MĄŻ
Boś, Mości Książę. już na śmierć zasłużył.
Odwraca się do tłumu
Kto wspomni o poddaniu się, ten śmiercią karanym będzie.
BARON, HRABIA, KSIĄŻĘ
razem
Kto wspomni o poddaniu się, ten śmiercią karanym będzie.
WSZYSCY
Śmiercią - śmiercią - vivat!
Wychodzą.
Krużganek na szczycie wieży. - M q ż - J a k u b.
MĄŻ
Gdzie syn mój?
JAKUB
W wieży północnej usiadł na progu starego więzienia i śpiewa proroctwa.
MĄŻ
Najmocniej osadź basztę Eleonory - sam nie ruszaj się stamtąd i co kilka minut patrzaj lunetą na obóz buntowników.
JAKUB
Warto by, tak mi Panie Boże dopomóż, dla zachęty rozdać naszym po szklance wódki.
MĄŻ
Jeśli potrzeba, każ otworzyć nawet piwniee naszych hrabiów i książąt.
J a k u b wychodzi. Mąż wchodzi kilkoma schodami wyżej, pod sam sztandar, na płaski taras.
Całym wzrokiem oczu moich, całą nienawiścią serca obejmuję was, wrogi. - Teraz już nie marnym głosem, nie mdłym natchnieniem będę walczył z wami, ale żelazem i ludźmi, którzy mnie się poddali.
Jakże tu dobrze być panem, być władzą - choćby z łoża śmierci spoglądać na cudze wole, skupione naokoło siebie, i na was, przeciwników moich, zanurzonych w przepaści, krzyczących z jej głębi ku mnie, jak potępieni wołają ku niebu.
Dni kilka jeszcze, a może mnie i tych wszystkich nędzarzy, co zapomnieli o wielkich ojcach swoich, nie będzie - ale bądź co bądź - dni kilka jeszcze pozostało - użyję ich rozkoszy mej kwoli - panować będę - walczyć będę - żyć będę.- To moja pieśń ostatnia!
Nad skałami zachodzi słońce w długiej, czarnej trumnie z wyziewów. - Krew promienista zewsząd leje się na dolinę.- Znaki wieszcze zgonu mojego, pozdrawiam was szczerszym, otwartszym sercem, niż kiedykolwiek wprzódy witałem obietnice wesela, ułudy, miłości.
Bo nie podłą pracą, nie podstępem, nie przemysłem doszedłem końca życzeń moich - ale nagle,. znienacka, tak, jakom marzył zawżdy.
I teraz tu stoję na pograniczach snu wiecznego wodzem tych wszystkich, co mi wczoraj jeszcze równymi byli.
Komnata w zamku oświecona pochodniami - O r c i o siedzi na łożu - Mąż wchodzi i składa broń na stole.
MĄŻ
Sto ludzi zostawić na szańcach - reszta niech odpocznie po tak długiej bitwie.
GŁOS ZA DRZWIAMI
Tak mi, Panie Boże, dopomóż!.
MĄŻ
Zapewne słyszałeś wystrzały, odgłosy naszej wycieczki - ale bądź dobrej myśli, dziecię moje, nie przepadniemy jeszcze ni dzisiaj, ni jutro.
ORCIO
Słyszałem, ale to nie tknęło mi serca - huk przeleciał i nie ma go więcej - co innego w dreszcz mnie wprawia, Ojcze.
MĄŻ
Lękałeś się o mnie?
ORCIO
Nie - bo wiem, że twoja godzina nie nadeszła jeszcze.
MĄŻ
Sami jesteśmy - ciężar spadł mi z duszy na dzisiaj - bo tam w dolinie leżą ciała pobitych wrogów. - Opowiedz mi wszystkie myśli twoje - będę ich słuchał jak dawniej w domu naszym.
ORCIO
Za mną, za mną, Ojcze - tam straszny sąd co noc się powtarza.
Idzie ku drzwiom skrytym w murze i otwiera je.
MĄŻ
Gdzie idziesz? - Kto ci pokazał to przejście? - Tam lochy wiecznie ciemne, tam gniją dawnych ofiar kości.
ORCIO
Gdzie oko twoje, zwyczajne słońcu, niedowidzi - tam duch mój stąpać umie. - Ciemności, idźcie do ciemności!
Zstępuje.
Lochy podziemne - kraty żelazne, kajdany, narzędzia do tortur, połamane, leżące na ziemi - Mąż z pochodnią u stóp głazu, na którym O r c i o stoi.
MĄŻ
Zejdź, błagam cię, zejdź do mnie.
ORCIO
Czy nie słyszysz ich głosów, czy nie widzisz ich kształtów?
MĄŻ
Milczenie grobów - a światło pochodni na kilka stóp tylko rozświeca przed nami.
ORCIO
Coraz już bliżej - coraz już widniej - idą spod ciasnych sklepień jeden po drugim i tam zasiadają w głębi.
MĄŻ
W szaleństwie twoim potępienie moje - szalejesz, dziecię - i siły moje niszczysz, kiedy mi ich tyle potrzeba.
ORCIO
Widzę duchem blade ich postacie, poważne, kupiące się na sąd straszny. - Oskarżony już nadchodzi i jako mgła płynie.
CHÓR GŁOSÓW
Siłą nam daną - za męki nasze, my, niegdyś przykuci, smagani, dręczeni, żelazem rwani, trucizną pojeni, przywaleni cegłami i źwirem, dręczmy i sądźmy, sądźmy i potępiajmy- a kary Szatan się podejmie.
MĄŻ
Co widzisz ?
ORCIO
Oskarżony - oskarżony - ot, załamał dłonie.
MĄŻ
Kto on jest?
ORCIO
Ojcze - Ojcze!
GŁOS JEDEN
Na tobie się kończy ród przeklęty - w tobie ostatnim zebrał wszystkie siły swoje i wszystkie namiętności swe, i całą dumę swoją, by skonać.
CHÓR GŁOSÓW
Za to, żeś nic nie kochał, nic nie czcił prócz siebie, prócz siebie i myśli twych, potępion jesteś - potępion na wieki.
MĄŻ
Nic dojrzeć nie mogę, a słyszę spod ziemi, nad ziemią, po bokach westchnienia i żale, wyroki i groźby
ORCIO
On teraz podniósł głowę, jako ty, Ojcze, kiedy się gniewasz - i odparł dumnym słowem, jako ty, Ojcze, kiedy pogardzasz.
CHÓR GŁOSÓW
Daremno - daremno - ratunku nie ma dla niego ni na ziemi, ni w niebie.
GŁOS JEDEN
Dni kilka jeszcze chwały ziemskiej, znikomej, której mnie i braci moich pozbawili naddziady twoje - a potem zaginiesz ty i bracia twoi - i pogrzeb wasz jest bez dzwonów żałoby - bez łkania przyjaciół i krewnych - jako nasz był kiedyś na tej samej skale boleści .
MĄŻ
Znam ja was, podłe duchy, marne ogniki, latające wśród ogromów anielskich.
Idzie kilka kroków naprzód.
ORCIO
Ojcze, nie zapuszczaj się w głąb - na Chrystusa imię święte zaklinam cię, Ojcze!
MĄŻ
Wraca.
Powiedz, powiedz, kogo widzisz?
ORCIO
To postać...
MĄŻ
Czyja?
ORCIO
To drugi ty jesteś - cały blady - spętany - oni teraz męczą ciebie - słyszę jęki twoje.
Pada na kolana.
Przebacz mi, Ojcze - matka pośród nocy przyszła i kazała...
Mdleje.
MĄŻ
Chwyta go w objęcia.
Tego nie dostawało. - Ha! dziecię własne przywiodło mnie do progu piekła ! - Mario ! nieubłagany duchu ! - Boże ! i Ty, druga Maryjo, do której modliłem się tyle!
Tam poczyna się nieskończoność mąk i ciemności. - Nazad! - Muszę jeszcze walczyć z ludźmi - potem wieczna walka.
Ucieka z synem. ·
CHÓR GŁOSÓW
w oddali
Za to, żeś nic nie kochał, nic nie czcił prócz siebie, prócz siebie i myśli twych, potępion jesteś - potępion na wieki.
Sala w zamku Świętej Trójcy - Mąż - kobiety, dzieci, kilku starców i hrabiów klęczących u stóp jego - O j c á e c C h r z e s t n y stoi w środku sala - tłum w· głębi - zbroje zawieszone, gotyckie filary, ozdoby, okna.
MĄŻ
Nie - przez syna mego - przez żonę nieboszczkę moją, nie - jeszcze raz mówię - nie!
GŁOSY KOBIECE
Zlituj się - głód pali wnętrzności nasze i dzieci naszych- dniem i nocą strach nas pożera.
GŁOSY MĘŻCZYZN
Jeszcze pora - słuchaj posła - nie odsyłaj posła.
OJCIEC CHRZESTNY
Całe życie moje obywatelskim było i nie zważam na twoje wyrzuty, Henryku. - Jeślim się podjął urzędu poselskiego, który w tej chwili sprawuję, to że znam wiek mój i cenić umiem całą wartość jego. - Pankracy jest reprezentantem obywatelem, że tak rzekę...
MĄŻ
Precz z oczu moich, stary!
Na stronie do J a k u b a.
Przyprowadź tu oddział naszych.
J a k u b wychodzi - kobiety powstają i płaczą - mężczyźni się
oddalają o kilka kroków
BARON
Zgubiłeś nas, Hrabio.
DRUGI
Wypowiadamy ci posłuszeństwo.
KSIĄŻĘ
Sami ułożymy z tym zacnym obywatelem warunki poddania zamku.
OJCIEC CHRZESTNY
Wielki mąż, który mnie przysłał, obiecuje wam życie, bylebyście przyłączyli ...
>>>Kup
"matura cd" !!!<<<